Nigdy nie szukałem miłości. Zawsze znajdowała się sama. Za każdym razem dziękowałem Temu, który jest na górze, że pozwolił mi poznać tak niesamowite dziewczyny. Jednak One wszystkie były inne od tej, którą poznałem później. Zupełnie inne.
Dopiero po kilku minutach zebrałem się w sobie i zrzuciłem kurtkę i buty. Pierwsze co zrobiłem, po odłożeniu swoich rzeczy na miejsce, to podejście do okna. Bardzo powoli odchyliłem żaluzję. Była w domu. Przy delikatnym świetle małej lampki, stała przy ogromnej sztaludze i malowała. Poruszała pędzlem z niezwykłą pasją. Nigdy nie widziałem, by ktoś tak bardzo wczuwał się w to co robi. No może prócz Chłopaków z zespołu. Jej skupiona mina była niesamowicie urocza. Kiedy mrużyła oczy i wystawiała język, za każdym razem uśmiechałem się pod nosem. Kiedy coś Jej nie wychodziło i rzucała pędzlem, denerwowała się w śmieszny, słodki sposób. Ta tajemnicza dziewczyna mieszkała w kamienicy po drugiej stronie ulicy. Jej okno znajdowało się centralnie na przeciwko mojego. Nigdy Jej nie poznałem. Nigdy z Nią nie rozmawiałem. Często mijaliśmy się na ulicy. Od niedawna zacząłem nawet się z Nią witać. Za żadnym razem nie odpowiedziała, idąc przed siebie, wpatrzona w dal. Patrzenie czy jest w domu stało się moim rytuałem. Codziennie podchodziłem do okna, nabierałem powietrza i odchylałem żaluzję ze swego rodzaju nadzieją. Kiedy Ją zobaczyłem, wypuszczałem powietrze z ust i uśmiechałem się. Kiedy Jej nie było, moje serce zaczynało bić szybciej. Teraz mogę przyznać się nawet do tego, że zacząłem się o Nią martwić. Gdy nie wracała długo do domu lub nie widziałem Jej kilka dni z rzędu. Wiem, ze to dziwnie brzmi bo nawet Jej nie znałem. Nie miałem pojęcia jak ma na imię. Nic o Niej nie wiedziałem. Prócz jej miłości do malowania i książek. Bardzo często widziałem jak siada na parapecie z książką w dłoniach i zatapia się w lekturze. Bardzo często trwało to nawet kilka godzin. Szczerze Ją podziwiałem. Z każdym dniem coraz bardziej pragnąłem Ją poznać. Jednak zaraz potem uświadamiałem sobie, że to głupie i niedorzeczne.
~*~
Westchnęłam subtelnie i wróciłam do malowania. Tylko to i książki sprawiały, że jeszcze chciało mi się egzystować na tym niesamowicie okrutnym świecie. Dlaczego? Mieszkanie z dwiema przyrodnimi siostrami i matką.. Przepraszam - macochą, wcale nie wprawiało mnie w zachwyt. Odkąd mój ojciec umarł, byłam skazana na Jego drugą żonę. Ona nie lubiła mnie, ja nie przepadałam za nią. Jej córki, a moje siostry też nie były najmilszymi osobami. Kiedy się przeprowadziliśmy z wielkiego domu, w którym się urodziłam, dostałam najmniejszy z możliwych pokoi. I to jest moje sacrum. Miejsce, w którym mogę być prawdziwą sobą. Miejsce, w którym mogę zapomnieć o całej nienawiści którą okazywała moja macocha i jej córki. Starałam się nie narzekać. W końcu mogło być gorzej. Mogłam trafić pod most. A ona przecież tak łaskawie, okazała mi tyle fałszywej dobroci. Tylko i wyłącznie przez zapis w testamencie mojego ojca.
~*~
Siedziałem z laptopem na kolanach. Po mojej jednej stronie leżała wielka miska popcornu, po drugiej pilot. Nogi ułożyłem na stoliku między kanapą a wielkim, plazmowym telewizorem, który dostałem od Zayn'a. Wciąż nie rozumiałem po co mi takie bydle, jednak nie narzekałem. To by było nieco niekulturalne względem mojego przyjaciela. Szperając w Internecie, kątem oka patrzyłem w ogromny ekran. Ponieważ nic ciekawego w telewizji nie leciało, skupiłem się bardziej na komputerze. Przejrzałem wszystkie portale społecznościowe, na których mam konta. Wszedłem nawet, choć naprawdę rzadko to robię, na kilka portali plotkarskich. Nabrałem ochoty dowiedzenia się o sobie różnych, ciekawych faktów. Po nie całej godzinie siedzenia bez sensu w Internecie, odłożyłem laptopa i wsadzając rękę do miski z popcornem, wpatrywałem się tępo w zmieniające się obrazki. Mimo, że oglądałem film, którego tytułu nawet nie znałem, moje myśli krążyły wokół tajemniczej sąsiadki. Wiem, że to strasznie płytkie i nigdy tak nie miałem, ale Jej uroda mnie zachwycała. Piegi, pełne usta, duże, szare oczy. Po prostu nie potrafiłem wyrzucić Jej z głowy. Z zamyśleń wybudził mnie telefon. Niechętnie podniosłem się z kanapy i znalazłem go w kuchni, na blacie. Po kilkunastominutowym wykładzie, Liam w końcu doszedł do sedna sprawy i przypomniał o bardzo ważnym wywiadzie, który miał odbyć się następnego dnia.
- Tak, pamiętam! Nie traktuj mnie jak dziecka. Lepiej zadzwoń do Louis'a. To nie ja się zawsze spóźniam. - Odburknąłem i rozłączyłem się.
Odrzuciłem telefon na kanapę jednocześnie głośno ziewając. Przeciągnąłem się i bez namysłu ściągnąłem koszulkę. W drodze do łazienki zrobiłem to samo ze spodniami i bielizną. Za każdym razem zostawiałem za sobą taki sam, ciuchowy szlak.
Po szybkiej, orzeźwiającej kąpieli, zanim jeszcze wskoczyłem do łóżka, musiałem odprawić swój codzienny rytuał. Wolnym krokiem, niemalże skradając się, podszedłem do okna. Odchyliłem żaluzję, sprawdzając czy Ona już śpi. Nasze spojrzenia się spotkały dosłownie na kilka sekund, a ja poczułem ukłucie w sercu. Posłała mi uroczy uśmiech i szybko zasunęła zasłony. Nie ruszałem się z miejsca jeszcze dobrych kilka minut. W końcu odetchnąłem, potrząsnąłem głową i skierowałem się do sypialni.
~*~
Kiedy umarł tata, miałam zaledwie trzynaście lat. Nie potrafiłam i do tej pory nie potrafię pogodzić się z Jego śmiercią. Całe życie było przed nim. Pamiętam, że wciąż powtarzał mi jedną rzecz. "Nigdy nie przestawaj marzyć. I nigdy nie wątp w to, że marzenia naprawdę się spełniają. Bądź sobą i niech nic ani nikt nigdy nie wmówi Ci, że czegoś nie potrafisz". Jego spokojny, słaby głos wciąż brzmi w mojej głowie.
Kiedy zostałam sama, stałam się dla Margaret i jej córek ciężarem. Okazywały mi to na każdym kroku. Jednak kiedyś ich zachowanie nie było niczym szczególnie złym. Kiedyś. Dopóki nie zdarzył się ten wypadek. Wypadek, który na zawsze już odmienił moje życie. Wypadek, przez który stałam się dla wszystkich niewyobrażalnym ciężarem.
--------------------------------------------------------------------------------------
No i jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was i będziecie ze mną do końca. ;) Zapraszam również do uzupełnionej zakładki "marionetki". Trzymam kciuki za samą siebie i do następnego.
Buziaki.
No no.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że serio mnie zainteresowalaś ;)
Normalnie jak w kopciuszku z tą macohą i przyrodnimi siostrami.
Mam nadzieję, że tutaj też będzie szczęśliwe zakończenie :)
Jestem strasznie ciekawa o jaki to wypadek chodzi.
A tak szczerze to chyba czytamy sobie w myślach.
Ale nie ważne.
Haha :)
Świetny rozdział.
I oczywiście czekam na kolejny.
Dominika
rozdzial bardzo mi sie spodobal. fajnie ujelas wyznania kazdej z osob, mysla sobie nawet nie wiedzac jak maja na imie. jejus, bardzo mnie tym zainteresowalas, ich pierwsze spotkanie bedzie magiczne wnioskujac po przeczytanej pierwszej notce. zycze weny na dalsze rozdzialy. :)
OdpowiedzUsuńMatko! Muszę przyznać, że dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! Bardzo mi się to spodobało. W pewien sposób jest to wręcz piękne! Dwójka zupełnie obcych dla siebie ludzi, która często spotyka się na ulicy i potajemnie wzdycha do siebie... Piękne! Oczywiście nie zabrakło tutaj elementów Kopciuszka i jestem niesamowicie ciekawa, co się z tego rozwinie! No i co to za wypadek? Jejku, jejku! Wyczuwam tutaj niezwykłe, wspaniałe i wzruszające opowiadanie! Już dodaję się do obserwatorów! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Witaj :) Jeśli jesteś dalej zainteresowana, to na http://ona-jest-tylko-problemem.blogspot.com/ pojawił się pierwszy rozdział :)
UsuńBardzo dobry pomysł ^^
OdpowiedzUsuńJeszcze z takim się nie spotkałam...
Dalszy ciąg może być naprawdę emocjonujący *.*
Ściskam i życzę weny
You Belong With Me