środa, 27 sierpnia 2014

01. She's there. Again.

Odkąd stałem się rozpoznawalny, moje życie całkowicie się zmieniło. Skończyły się spokojne dni, wypady z przyjaciółmi, rodzinne miasto. Nie żałowałem jednak, bo dzięki temu poznałem czwórkę wspaniałych ludzi, którzy bardzo szybko stali się dla mnie rodziną i najlepszymi przyjaciółmi. Teraz nie potrafię sobie wyobrazić życia bez nich. Mimo całego szumu wokół nas, wciąż staram się pozostać sobą. Starym, wyluzowanym, lekko dziwnym Harry'm z Holmes Chapel. Nigdy nie sądziłem, że odniesiemy sukces tak szybko. Od samego początku doceniałem i lubiłem to co robię. Jednak gdy dowiedziałem się ile mamy fanów na całym świecie, pokochałem to jeszcze bardziej. To niesamowite uczucie być lubianym przez tak ogromną liczbę ludzi. Każdego z naszych fanów kochałem równie mocno. Poznałem mnóstwo sław, które niegdyś podziwiałem. Zdobyłem nowych przyjaciół. Miałem kilka dziewczyn. Jednak to wszystko od zawsze wydawało mi się lekko sztuczne. Czy w ogóle jest możliwe posiadać prawdziwych przyjaciół i naprawdę kochającą dziewczynę, gdy ma się sporą sumę na koncie i będąc sławnym?

Nigdy nie szukałem miłości. Zawsze znajdowała się sama. Za każdym razem dziękowałem Temu, który jest na górze, że pozwolił mi poznać tak niesamowite dziewczyny. Jednak One wszystkie były inne od tej, którą poznałem później. Zupełnie inne.


Kolejny ciężki dzień pracy. Znowu wróciłem do domu późnym wieczorem, całkowicie zmęczony. Nie miałem nawet siły się rozebrać. Opadłem na kanapę i odchyliłem głowę do tyłu, ciężko oddychając. Uwielbiałem swoją pracę, kochałem wszystkich fanów, jednak godzinne wchodzenie do domu zaczynało robić się męczące. Nigdy nikomu nie odmówiłem zdjęcia, czy chociaż chwili rozmowy. Właśnie dlatego nigdy nie mogłem wejść do domu w spokoju.

Dopiero po kilku minutach zebrałem się w sobie i zrzuciłem kurtkę i buty. Pierwsze co zrobiłem, po odłożeniu swoich rzeczy na miejsce, to podejście do okna. Bardzo powoli odchyliłem żaluzję. Była w domu. Przy delikatnym świetle małej lampki, stała przy ogromnej sztaludze i malowała. Poruszała pędzlem z niezwykłą pasją. Nigdy nie widziałem, by ktoś tak bardzo wczuwał się w to co robi. No może prócz Chłopaków z zespołu. Jej skupiona mina była niesamowicie urocza. Kiedy mrużyła oczy i wystawiała język, za każdym razem uśmiechałem się pod nosem. Kiedy coś Jej nie wychodziło i rzucała pędzlem, denerwowała się w śmieszny, słodki sposób. Ta tajemnicza dziewczyna mieszkała w kamienicy po drugiej stronie ulicy. Jej okno znajdowało się centralnie na przeciwko mojego. Nigdy Jej nie poznałem. Nigdy z Nią nie rozmawiałem. Często mijaliśmy się na ulicy. Od niedawna zacząłem nawet się z Nią witać. Za żadnym razem nie odpowiedziała, idąc przed siebie, wpatrzona w dal. Patrzenie czy jest w domu stało się moim rytuałem. Codziennie podchodziłem do okna, nabierałem powietrza i odchylałem żaluzję ze swego rodzaju nadzieją. Kiedy Ją zobaczyłem, wypuszczałem powietrze z ust i uśmiechałem się. Kiedy Jej nie było, moje serce zaczynało bić szybciej. Teraz mogę przyznać się nawet do tego, że zacząłem się o Nią martwić. Gdy nie wracała długo do domu lub nie widziałem Jej kilka dni z rzędu. Wiem, ze to dziwnie brzmi bo nawet Jej nie znałem. Nie miałem pojęcia jak ma na imię. Nic o Niej nie wiedziałem. Prócz jej miłości do malowania i książek. Bardzo często widziałem jak siada na parapecie z książką w dłoniach i zatapia się w lekturze. Bardzo często trwało to nawet kilka godzin. Szczerze Ją podziwiałem. Z każdym dniem coraz bardziej pragnąłem Ją poznać. Jednak zaraz potem uświadamiałem sobie, że to głupie i niedorzeczne.

~*~

Kolejny, beznadziejnie bezproduktywny dzień właśnie się kończył. Cieszyłam się, że w końcu wróciłam do domu. Nareszcie mogłam zabrać się za to, co kochałam najbardziej. Zrzuciłam z siebie ubranie, przebrałam się w ulubioną koszulkę i ogrodniczki, chwyciłam za pędzel i stanęłam przed sztalugą. W skupieniu kończyła to, co zaczęłam już kilka dni wcześniej. Po kilku minutach coś mnie tchnęło i spojrzałam ukradkiem w okno. Światło w Jego oknie zapalone. Znów wrócił późno. Martwiłam się o Niego. Czasem wydawało mi się, że trochę za bardzo się przepracowuje. Lub imprezuje. Nie miałam pojęcia, bo nawet Go nie znałam. Spotykaliśmy się na ulicy, kilka razy wymieniliśmy uśmiechy. Często zdarzało mi się chować za zasłoną i obserwować co robi. Wiem, że może się to wydawać co najmniej  dziwne, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Nie miałam pojęcia czym się zajmuje, jak się nazywa. Jednak w głębi serca czułam jakbym bardzo dobrze Go znała. Wiedziałam o Jego niektórych przyzwyczajeniach. Wiedziałam, że ma kilku najlepszych przyjaciół, którzy pojawiają się u Niego dość często. Nie miałam jednak pojęcia o co tyle szumu, gdy wracał do domu, a grupka młodych dziewczyn zatrzymywała Go za każdym razem przed drzwiami. Obserwowałam Go wtedy bacznie. Uwielbiałam, kiedy się uśmiechał i dyskutował. Na Jego twarzy bardzo często gościł uśmiech, a co za tym idzie - Jego urocze dołeczki. Kiedy, niby to od niechcenia, poprawiał włosy, moje serce zaczynało bić szybciej.

Westchnęłam subtelnie i wróciłam do malowania. Tylko to i książki sprawiały, że jeszcze chciało mi się egzystować na tym niesamowicie okrutnym świecie. Dlaczego? Mieszkanie z dwiema przyrodnimi siostrami i matką.. Przepraszam - macochą, wcale nie wprawiało mnie w zachwyt. Odkąd mój ojciec umarł, byłam skazana na Jego drugą żonę. Ona nie lubiła mnie, ja nie przepadałam za nią. Jej córki, a moje siostry też nie były najmilszymi osobami. Kiedy się przeprowadziliśmy z wielkiego domu, w którym się urodziłam, dostałam najmniejszy z możliwych pokoi. I to jest moje sacrum. Miejsce, w którym mogę być prawdziwą sobą. Miejsce, w którym mogę zapomnieć o całej nienawiści którą okazywała moja macocha i jej córki. Starałam się nie narzekać. W końcu mogło być gorzej. Mogłam trafić pod most. A ona przecież tak łaskawie, okazała mi tyle fałszywej dobroci. Tylko i wyłącznie przez zapis w testamencie mojego ojca.

~*~

Siedziałem z laptopem na kolanach. Po mojej jednej stronie leżała wielka miska popcornu, po drugiej pilot. Nogi ułożyłem na stoliku między kanapą a wielkim, plazmowym telewizorem, który dostałem od Zayn'a. Wciąż nie rozumiałem po co mi takie bydle, jednak nie narzekałem. To by było nieco niekulturalne względem mojego przyjaciela. Szperając w Internecie, kątem oka patrzyłem w ogromny ekran. Ponieważ nic ciekawego w telewizji nie leciało, skupiłem się bardziej na komputerze. Przejrzałem wszystkie portale społecznościowe, na których mam konta. Wszedłem nawet, choć naprawdę rzadko to robię, na kilka portali plotkarskich. Nabrałem ochoty dowiedzenia się o sobie różnych, ciekawych faktów. Po nie całej godzinie siedzenia bez sensu w Internecie, odłożyłem laptopa i wsadzając rękę do miski z popcornem, wpatrywałem się tępo w zmieniające się obrazki. Mimo, że oglądałem film, którego tytułu nawet nie znałem, moje myśli krążyły wokół tajemniczej sąsiadki. Wiem, że to strasznie płytkie i nigdy tak nie miałem, ale Jej uroda mnie zachwycała. Piegi, pełne usta, duże, szare oczy. Po prostu nie potrafiłem wyrzucić Jej z głowy. Z zamyśleń wybudził mnie telefon. Niechętnie podniosłem się z kanapy i znalazłem go w kuchni, na blacie. Po kilkunastominutowym wykładzie, Liam w końcu doszedł do sedna sprawy i przypomniał o bardzo ważnym wywiadzie, który miał odbyć się następnego dnia.

- Tak, pamiętam! Nie traktuj mnie jak dziecka. Lepiej zadzwoń do Louis'a. To nie ja się zawsze spóźniam. - Odburknąłem i rozłączyłem się.
Odrzuciłem telefon na kanapę jednocześnie głośno ziewając. Przeciągnąłem się i bez namysłu ściągnąłem koszulkę. W drodze do łazienki zrobiłem to samo ze spodniami i bielizną. Za każdym razem zostawiałem za sobą taki sam, ciuchowy szlak.

Po szybkiej, orzeźwiającej kąpieli, zanim jeszcze wskoczyłem do łóżka, musiałem odprawić swój codzienny rytuał. Wolnym krokiem, niemalże skradając się, podszedłem do okna. Odchyliłem żaluzję, sprawdzając czy Ona już śpi. Nasze spojrzenia się spotkały dosłownie na kilka sekund, a ja poczułem ukłucie w sercu. Posłała mi uroczy uśmiech i szybko zasunęła zasłony. Nie ruszałem się z miejsca jeszcze dobrych kilka minut. W końcu odetchnąłem, potrząsnąłem głową i skierowałem się do sypialni.

~*~

Pamiętam świetnie miejsca, w które chodziłam z ojcem. Przewijają się w mojej głowie obrazy łąk, lasów, przeróżnych zakamarków, które mi pokazywał. Od zawsze byłam ciekawska. Dokładnie tak jak tata. Od zawsze również byłam niesamowicie gadatliwa. Widziałam, że ojciec czasem miał mnie dość, jednak nigdy tego nie okazał. Zawsze wsłuchiwał się w moje opowieści. Odkąd umarła Mama, miałam tylko Jego. Byłam typowa córeczką tatusia. Nawet, gdy poznał Margaret, jego podejście do mnie w ogóle się nie zmieniło. Kiedyś dbał tylko o mnie. Później zajął się swoją nową żoną i jej córkami. Nigdy tego nie powiedział, ale widziałam, że coraz większe żądania Margaret powoli go osłabiają. Nie ukrywam, mój ojciec był bardzo bogatym człowiekiem. Teraz już wiem, że Margaret wyszła za niego tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Kiedy zachorował i nie mógł się.mną zajmować, skakała wokół niego i robiła wszystko, by pieniądze jakie po nim zostaną, przepisał na nią. wtedy też ukazała się jej prawdziwa strona. Jej fałszywą dobroć i troską zmieniły się w poniewieranie mną, wykorzystywanie lub po prostu olewanie.

Kiedy umarł tata, miałam zaledwie trzynaście lat. Nie potrafiłam i do tej pory nie potrafię pogodzić się z Jego śmiercią. Całe życie było przed nim. Pamiętam, że wciąż powtarzał mi jedną rzecz. "Nigdy nie przestawaj marzyć. I nigdy nie wątp w to, że marzenia naprawdę się spełniają. Bądź sobą i niech nic ani nikt nigdy nie wmówi Ci, że czegoś nie potrafisz". Jego spokojny, słaby głos wciąż brzmi w mojej głowie.
Kiedy zostałam sama, stałam się dla Margaret i jej córek ciężarem. Okazywały mi to na każdym kroku. Jednak kiedyś ich zachowanie nie było niczym szczególnie złym. Kiedyś. Dopóki nie zdarzył się ten wypadek. Wypadek, który na zawsze już odmienił moje życie. Wypadek, przez który stałam się dla wszystkich niewyobrażalnym ciężarem.

--------------------------------------------------------------------------------------

No i jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was i będziecie ze mną do końca. ;) Zapraszam również do uzupełnionej zakładki "marionetki". Trzymam kciuki za samą siebie i do następnego. 
Buziaki. 


5 komentarzy:

  1. No no.
    Muszę przyznać, że serio mnie zainteresowalaś ;)
    Normalnie jak w kopciuszku z tą macohą i przyrodnimi siostrami.
    Mam nadzieję, że tutaj też będzie szczęśliwe zakończenie :)
    Jestem strasznie ciekawa o jaki to wypadek chodzi.
    A tak szczerze to chyba czytamy sobie w myślach.
    Ale nie ważne.
    Haha :)
    Świetny rozdział.
    I oczywiście czekam na kolejny.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial bardzo mi sie spodobal. fajnie ujelas wyznania kazdej z osob, mysla sobie nawet nie wiedzac jak maja na imie. jejus, bardzo mnie tym zainteresowalas, ich pierwsze spotkanie bedzie magiczne wnioskujac po przeczytanej pierwszej notce. zycze weny na dalsze rozdzialy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko! Muszę przyznać, że dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! Bardzo mi się to spodobało. W pewien sposób jest to wręcz piękne! Dwójka zupełnie obcych dla siebie ludzi, która często spotyka się na ulicy i potajemnie wzdycha do siebie... Piękne! Oczywiście nie zabrakło tutaj elementów Kopciuszka i jestem niesamowicie ciekawa, co się z tego rozwinie! No i co to za wypadek? Jejku, jejku! Wyczuwam tutaj niezwykłe, wspaniałe i wzruszające opowiadanie! Już dodaję się do obserwatorów! :)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Jeśli jesteś dalej zainteresowana, to na http://ona-jest-tylko-problemem.blogspot.com/ pojawił się pierwszy rozdział :)

      Usuń
  4. Bardzo dobry pomysł ^^
    Jeszcze z takim się nie spotkałam...
    Dalszy ciąg może być naprawdę emocjonujący *.*

    Ściskam i życzę weny
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń