poniedziałek, 27 października 2014

04. You're a one great mystery, honey.

     Dotknąłem niepewnie Jej dłoni i spojrzałem znacząco. Otworzyła usta i wypuściła subtelnie powietrze. Uśmiechnąłem się i zrobiłem krok w tył. Przytaknęła głową niemalże niewidocznie i już kilka minut później siedzieliśmy w moim samochodzie i podążaliśmy do szpitala. Starałem się patrzeć na drogę, uważać, by znów nie spowodować wypadku. Jednak nie mogłem się powstrzymać od zerkania kątem oka na dziewczynę. Całą drogę przesiedziała w jednej pozycji. Wyglądając przez okno, bawiła się nerwowo palcami. Te kilkanaście minut minęło nam w całkowitej ciszy, przerywanej jedynie nieśmiałymi, cichymi odgłosami radia. Wyskoczyłem z auta, by otworzyć jej drzwi. Podziękowała mi uśmiechem i prostując się rozejrzała dookoła.

- Myślę, że to nie potrwa długo. - Zacząłem, obserwując rudowłosą. Nie poruszyła się nawet, nie odwróciła w moją stronę. Westchnąłem subtelnie i dotknąłem dłonią jej ramienia. Odwróciła się powoli. Wyciągnąłem rękę w Jej stronę, chwyciła ją bardzo delikatnie i ruszyliśmy do dużych, szklanych drzwi miejskiego szpitala.

     Po krótkiej rozmowie z lekarzem, okazało się, że Dziewczyna powinna zostać na obserwacji przez dwa dni. Stchórzyłem, nie przyznając się, że to ja spowodowałem wypadek, jednak nikt o nic na szczęście nie wypytywał. Kiedy zaprowadzono nas do sali, gdzie rudowłosa miała spędzić kolejne dni, rozdzwonił się mój telefon. Jego dźwięk przypomniał mi o czymś bardzo ważnym. Spojrzałem
jedynie na ekran i poczułem ogromną gulę w gardle. Spóźniałem się kolejną godzinę. Już słyszałem wkurzony głos Paul'a i chłopaków. Pożegnałem się z dziewczyną i obiecałem, że gdy tylko będę wolny, odwiedzę Ją na pewno. Nie miałem pojęcia czy w ogóle zarejestrowała to co powiedziałem, bo nawet na mnie nie spojrzała, przechadzając się po małym pokoju.

~*~

     Wszystko co miałem zrobić, robiłem w niesamowitym pośpiechu. Nie mogłem skupić się na niczym dłużej niż przez dwie minuty. Myślami byłem zupełnie gdzie indziej niż ciałem. Miałem szczęście, że byłem najmniej wypytywanym członkiem zespołu. Kiedy wywiad się skończył, a my zeszliśmy z anteny, wybiegłem ze studia jak poparzony, pędząc do wyjścia.
     Gdy jest się niecierpliwym, wszystko wydaje się tak bardzo denerwujące. Światła na drodze, większa liczba samochodów, wyjątkowo małe, londyńskie korki. Zatrzymałem się pod budynkiem szpitala z piskiem opon. Kiedy wysiadłem, zatrzasnąłem drzwi auta. Miałem wrażenie, że wszyscy dziwnie na mnie patrzą. Odetchnąłem, udając, że wcale tego nie widzę, przeczesałem włosy i ruszyłem do drzwi wejściowych.Wbiegłem do środka, wpadając na jakąś kobietę. Przeprosiłem ją i ruszyłem dalej. Nagle zatrzymałem się, uderzając dłonią w czoło. Rozejrzałem się. Podszedłem do małego planu szpitala. Wodząc po nim palcem, odszukałem to co chciałem. Mały, uroczy sklepik ze wszystkim co tylko pacjent lub gość, mogliby potrzebować. Kosmetyki, pluszaki, czekoladki, napoje. Dosłownie wszystko. Podszedłem nieśmiałym krokiem do lady, za którą stała starsza, sympatycznie wyglądająca kobieta.

- W czym mogę pomóc? - Zapytała z uśmiechem.
- Czy ma pani może jakieś kwiaty? - Spytałem, robiąc głupią minę. Spojrzałem w bok, a moje policzki oblały rumieńce. Pod ścianą, po prawej stronie lady stały wazony z przeróżnymi rodzajami roślin, kilka bukiecików. Ponownie tego dnia miałem ochotę uderzyć się mocno w głowę.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się ciepło, widząc moje zakłopotanie. Długo zastanawiałem się nad wyborem. Na szczęście sprzedawczyni zlitowała się nade mną i wybrała za mnie.
Gdy podążałem białym korytarzem, wciąż przyglądałem się bukietowi. A raczej bukiecikowi intensywnie pachnących konwalii.
     Stanąłem przed równie białymi co ściany, drzwiami i zapukałem nieśmiało. Żadnego odzewu. Zapukałem więc raz jeszcze. Odetchnąłem głęboko i powoli uchyliłem drzwi.  Leżała na łóżku, czytając książkę. Była tak filigranowa, że łóżko wydawało się ogromne. Spojrzałem na Jej twarz. Skupiona, marszczyła czoło pochłaniając kolejne wyczytane słowa. Zrobiłem kilka kroków w przód. Nie odwróciła się. Chrząknąłem. Nic mi to nie dało. Dopiero, kiedy przekładała kolejną stronę, podniosła głowę jak gdyby od niechcenia. Gdy mnie zauważyła, uśmiechnęła się słodko. Szybko odwzajemniłem gest i zza pleców wyjąłem bukiecik konwalii.

- Wiem, że to śmieszne wynagrodzenie tego co przeze mnie przeszłaś, ale... no cóż...- Zacząłem się plątać, nie ruszając się z miejsca. - To dla ciebie. - Wręczyłem kwiaty zszokowanej dziewczynie. Od razy przyłożyła je sobie do ust, zaciągając się ich intensywnym zapachem. Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami i wskazała dłonią krzesło, stojące niedaleko.
- Chciałbym jeszcze raz cię przeprosić. Za bardzo się śpieszyłem i... - Przerwałem nagle, patrząc na dziewczynę. Przyglądała mi się z lekko przechyloną w bok głową. Znów patrzyła jedynie na moje usta. Po raz kolejny wydało mi się to dziwne. - Um...Ja...Jestem Harry. - Uśmiechnąłem się głupkowato, wyciągając dłoń. Uścisnęła ją ostrożnie, nie odrywając ode mnie wzroku. - Czy mógłbym wiedzieć jak ty się nazywasz? - Rzuciłem ciszej. Kiwnęła ledwo widocznie głową, po czym odwróciła się. Grzebała w szufladzie, szukając czegoś. Uśmiechnęła się, gdy wyciągnęła kartę papieru i długopis. Ułożyła ją na książce i pochyliła się. Pisząc, wystawiła delikatnie język. Dokładnie tak jak przy malowaniu. Uśmiechnąłem się pod nosem. To było niesamowicie urocze. Już kilka sekund później, wręczyła mi kartkę.

"Jestem Alisa." 

Przeczytałem te dwa słowa kilka razy, po czym podniosłem wzrok. Przez pierwsze sekundy nie rozumiałem. Nie dochodziło to do mnie. Spojrzałem w Jej szare oczy.

- Alisa... - Rzuciłem cicho. Dziewczyna pokiwała głową z uśmiechem i wzruszyła ramionami. - Ja.. Przepraszam.. Nie miałem pojęcia.. - Kontynuowałem. Nagle uderzyłem się w czoło. Po raz setny tego dnia. Po cholerę mówię? Przecież Ona i tak mnie nie słyszy. Było mi strasznie głupio. Dotknęła mojej dłoni, po czym zabrała kartkę, odwracając ją na drugą stronę.

"Tak, wiem. Niektórzy nie wiedzą jak sobie z tą wiadomością poradzić. Ale nie musisz się przejmować."

      Uśmiechnęła się, gdy ponownie podniosłem wzrok. Z każdą kolejną minutą ta informacja była dla mnie jaśniejsza. Jest głuchoniema. Dlatego na mnie nie nawrzeszczała, kiedy Ją potrąciłem. Dlatego mi nie odpowiadała. Dlatego mnie nie słyszała. Nagle poczułem coś dziwnego. Jak gdyby sporej wielkości kamień, spadł z mojego serca. Byłem pewny, że robię coś źle. Że robię z siebie błazna w Jej oczach. Tymczasem Ona była jedynie głuchoniema. Jedynie. Już od tamtej chwili, dobrze wiedziałem, że Jej mały problem nie jest żadnym problemem dla mnie. Nie obchodziło mnie to. Uśmiechnąłem się i podniosłem z krzesła. Kiedy nachyliłem się, próbując dosięgnąć długopis leżący na Jej szafce, moja twarz znalazła się bardzo blisko Jej. Poczułem zapach Jej perfum, mrużąc delikatnie oczy, zatrzymałem się w jednej pozycji. Jak gdyby zamrożony. Dopiero kiedy dotknęła palcami mojego ramienia, "obudziłem się". Uśmiechnąłem się krótko i chwyciłem czystą kartkę i długopis. Starałem się pisać jak najwyraźniej potrafiłem, co nie było proste. Pamiętam, że wszyscy zawsze narzekali na mój charakter pisma.

"Chciałem Cię bardzo przeprosić. Za ten wypadek i za moją głupotę." 

     Zmarszczyła czoło czytając, po czym uśmiechnęła się w moją stronę. Wyciągnęła rękę po kartkę, muskając niechcący moją. Ciarki przeszły przez całe moje ciało. Jeszcze wtedy nie rozumiałem co tak właściwie się ze mną dzieje. Uniosła kartkę w górę, a z Jej piegowatej, bladej twarzy nie schodził uśmiech.

"Nie musisz pisać. Potrafię czytać z ruchu warg. I dziękuję Ci za piękne kwiaty, Harry." 

     Zrobiłem głupią minę, przeczesując nerwowo włosy. Racja. Potrafiła czytać z ruchu warg do perfekcji. Przecież do tej pory rozumiała wszystko. Odetchnąłem subtelnie, poprawiając się na krześle. Włożyłem ręce do kieszeni i właśnie wtedy przypomniałem sobie o zgubie, którą nosiłem ze sobą praktycznie cały czas. Wyciągnąłem powoli pierścionek i ułożyłem go sobie na dłoni. Uniosłem wzrok na wpatrującą się we mnie z zaciekawieniem rudowłosą. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że tajemnicza nieznajoma z imprezy u Ed'a również była ruda. Poczułem w sercu rosnące uczucie ciekawości i nadziei. Przybliżyłem się do łóżka.

- Czy mógłbym coś sprawdzić? - Spytałem, patrząc w jej szare oczy i mówiąc bardzo wyraźnie. Zaśmiała się cicho. Jej śmiech był dokładnie taki sam jak śmiech dziewczyny, która słyszy. Nie różnił się zupełnie niczym. Mogę nawet stwierdzić, że był prześliczny. Złapałem delikatnie jej bladą dłoń i uniosłem wyżej.

~*~

     Mimo tego, że mój dzień zaczął się niezbyt szczęśliwie dostrzegłam w nim małe światełko radości. Owo światełko miało burzę kasztanowych włosów i błyszczące, zielone oczy. Nigdy nie sądziłam, że poznam mojego sąsiada właśnie w taki sposób. No cóż. Przecież los wymyśla dla nas przeróżne, często bardzo dziwne historie. Ja zgodziłam się na tę. Mimo, że bolała mnie każda część ciała, że leżałam w miejscu, którego nie lubiłam chyba najbardziej ze wszystkich możliwych, uśmiechałam się. Harry, mój tajemniczy dotąd sąsiad, okazał się bardzo uroczym i troskliwym chłopakiem. Wciąż coś mówił. Dawno nie musiałam tak się skupiać na czytaniu z ruchu warg, jak tego dnia. Nadszedł moment, w którym musiałam się w końcu przyznać do swojej największej wady. Trochę bałam się Jego reakcji. Zachował się niesamowicie. Wzruszył jedynie ramionami, uśmiechnął się i jak gdyby nigdy nic, zachowywał się normalnie. Ucieszyłam się. Zazwyczaj, kiedy ludzie dowiadywali się, że nie słyszę zaczynali mnie nagle traktować jak niepełnosprawną, totalnie niesamodzielną, czasem nawet jak trędowatą. Mówili pod nosem dziwne rzeczy, sądząc, że nie rozumiem. 
     Polubiłam Harry'ego. Emanował niesamowitą radością. Wciąż się uśmiechał lub robił głupie miny, którymi rozbawiał mnie za każdym razem. Jego nieśmiałość, niezdarność w niektórych momentach były urocze. Nagle wyjął coś z kieszeni i spojrzał na mnie znacząco, otwierając usta. Kiedy złapał mnie za dłoń, wstrzymałam oddech. W tamtym momencie zauważyłam co trzyma między palcami.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Bardzo Was przepraszam za moją nieobecność. Miałam mnóstwo osobistych spraw i nie potrafiłam skupić myśli. Mam nadzieję, że nie straciłam Was na dobre. ;)
Buziaki. 

2 komentarze: