- Co to, jakiś pieprzony Kopciuszek? - Szepnąłem do siebie, przejeżdżając palcem po srebrnym pierścionku. Dopiero po chwili zorientowałem się, że nie jest całkowicie gładki. Podniosłem go bliżej i mrużąc oczy z trudem rozczytałem kilka wygrawerowanych słów "Zawsze podążaj za marzeniem". Odetchnąłem głęboko i odepchnąłem się od murka. Nie wiedząc dlaczego nagle całkowicie odechciało mi się jakiejkolwiek zabawy. Wszedłem do środka tylko po to, by pożegnać się z Ed'em. Kilkanaście minut później siedziałem już w taksówce, w drodze do domu.
Po przebraniu się, opadłem na kanapę. Przyglądałem się pierścionkowi leżącemu na szklanym stoliku na przeciwko mnie. Wciąż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że znałem skądś tajemniczą dziewczynę. Nachyliłem się i chwyciłem ostrożnie srebrny krążek. Obracałem go między palcami, zastanawiając się co tak właściwie się stało. Najpierw Ją ujrzałem. Poczułem w sercu ogromne ciepło. Kiedy dotknąłem Jej ramienia, to mnie przeszyły ciarki. Gdy tańczyliśmy..Tego uczucia nie potrafię opisać. Potrafię jedynie powiedzieć, że jeszcze nigdy tak się nie czułem. Nagle podniosłem się gwałtownie, chowając krążek w dłoni. W tamtym momencie wpadłem na strasznie głupi pomysł. Wtedy nie myślałem o jego konsekwencjach. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak wcielenie go w życie, konsekwencje i przypadkowe zdarzenie - zmienią moje życie. Zmienią je kompletnie.
Chwyciłem za telefon i wykręciłem numer do przyjaciela. Po kilku sygnałach zrezygnowałem. Przecież był na własnej imprezie. To oczywiste, że nie odbierze. Odetchnąłem i zrezygnowany, odłożyłem komórkę. Postanowiłem wziąć się za wszystko następnego dnia. Pierścionek odłożyłem na stolik. Skierowałem się do łazienki, jednak zanim jeszcze do niej wszedłem, musiałem spojrzeć ponownie na własność tajemniczej dziewczyny.
Odnajdę Cię. Nie byłbym sobą, gdybym odpuścił.
Po wyjątkowo długim prysznicu, wolnym krokiem podszedłem do okna. Odchyliłem żaluzję, a mój wzrok skierował się na Jej okno. Zielone zasłony zaciągnięte, żadnego przebłysku choćby najmniejszej lampki. Westchnąłem zawiedziony i postanowiłem się położyć. Zanim jeszcze wyszedłem z pokoju, po raz tysięczny jakaś dziwna, tajemnicza siła przeniosła moje oczy na srebrny pierścionek.
Kolejne dni mijały mi wyjątkowo powolnie. Szczególnie godziny, które spędzałem wraz z chłopakami w studio, na wywiadach czy sesjach. Kiedyś te czynności mijały niczym mrugnięcie. Kiedyś w mojej głowie nie gnieździło się tyle myśli. Tyle różniących się, czasem wręcz nieprawdopodobnych myśli. Z każdą minutą wpadałem na kolejny, coraz głupszy pomysł. A wszystko kręciło się wokół dwóch osób. Doszedłem do wniosku, że muszę mieć cholernego pecha. Spotkałem w swoim życiu dwie, bez wątpienia, wspaniałe dziewczyny. Obydwie zupełnie mi obce. Obydwu nie było mi dane poznać. W pewnym momencie zaczęły męczyć mnie nawet wyrzuty sumienia. Dlaczego? Wiem, że to głupie, ale miałem wrażenie, że zdradzam Tajemniczą Dziewczynę z kamienicy na przeciwko z myślami o Tajemniczej z imprezy przyjaciela. Tak bardzo przywiązałem się do obydwu, że czasem miałem wrażenie, że znam je od kilku dobrych lat, ale nie dane jest nam spotkać się ponownie.
Dwa dni po wielkich urodzinach Ed'a Sheerana zacząłem wcielać swój plan w życie. Zadzwoniłem do przyjaciela, wyciągając z Niego nazwiska i adresy gości, których pamiętał. Dowiedziawszy się gdzie mieszkają młode dziewczyny, wychodziłem z domu zabierając pierścionek i szukałem. Wsuwałem srebrny krążek na palec każdej, która była na owym balu. Na żadną z przepięknych dziewczyn jednak nie pasował. W końcu został mi ostatni adres. Spojrzałem na karteczkę, na której go zapisałem.
- Zaraz chwila, przecież to... - Zacząłem, stojąc pod swoim blokiem. Powoli podniosłem głowę i spojrzałem na kamienicę znajdującą się po drugiej stronie ulicy. Tylko przez kilka sekund wpadło m ido głowy, że dane mi będzie poznać moją tajemniczą sąsiadkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i przeszedłem na drugą stronę. Wolnym krokiem wszedłem do budynku, kierując się w stronę schodów. Stanąłem przed dużymi, jasnymi drzwiami z numerem 13. Wziąłem kilka głębokich oddechów i drżącą dłonią nacisnąłem na dzwonek. Sam nie rozumiałem dlaczego akurat przy tym razie tak bardzo się stresuje. Może fakt, że był to ostatni, możliwy adres sprawiał, że powoli traciłem nadzieję. Po kilku sekundach, które były dla mnie katorgą, drzwi otworzyła mi wysoka, młoda szatynka. W następnej minucie usłyszałem zduszony pisk.
- Co się tak.. - Tuż za młodą dziewczyną pojawiła się blondynka w podobnym wieku. - No, no. Kogo my tu mamy. - Rzuciła, uśmiechając się zawadiacko. - Co sprowadza samego Harry'ego Styles'a w nasze progi? - Spytała, zakładając ręce na piersi i przyglądając mi się.
- Ja.. Um.. Szukam kogoś. - Wydukałem, chowając rękę do kieszeni.
- Zapraszamy. - Blondynka uniosła rękę. Podziękowałem jej uśmiechem i nieśmiało wkroczyłem do środka.
- Tak więc? Kogo szukasz? - Zaczęła ponownie, rozsiadając się na białej, skórzanej kanapie.
- Chciałbym coś sprawdzić. - Odpowiedziałem, wyciągając z kieszeni pierścionek. Najpierw podszedłem do bardziej rozmownej dziewczyny. Wsunąłem powoli srebrny krążek na chudy palec blondynki. Za duży. To samo zrobiłem z wciąż zszokowaną szatynką. Dokładnie to samo.
To niemożliwe...
Zrobiłem krok w tył i spojrzałem na obydwie. Dyskretnie pokręciłem głową nie chcąc uwierzyć w swoje niepowodzenie. Kilkanaście domów, mieszkań, posesji. W żadnej nie znalazłem właścicielki srebrnej zguby. Odetchnąłem dyskretnie i odwróciłem się w stronę okna. Wtedy właśnie doznałem olśnienia. Okna tych dziewczyn znajdowały się dokładnie na przeciwko moich. To znaczy, że tajemnicza, rudowłosa dziewczyna musi tu mieszkać. Odwróciłem się ponownie w ich stronę i przyjrzałem się każdej. To nie mogły być one.
- Czy ktoś tu jeszcze mieszka? - Spytałem.
- Tak, nasza matka. - Blondynka wzruszyła ramionami.
- No przecież jeszcze Al.. - Zaczęła druga. Poruszyła się jednak niespokojnie, zerkając na wyższą. - To znaczy.. Tylko mama. - Przeszyłem ją wzrokiem niedowierzając.
- Czy na pewno? Mam jednak wrażenie, że ktoś jeszcze...
- Nie, nie. Coś ci się ubzdurało przystojniaku. - Przerwała mi blondynka.
- Przecież widziałem. - Uśmiechnęła się do mnie i dyskretnie popchnęła w stronę drzwi.
- Musisz nam wybaczyć, ale właśnie miałyśmy wychodzić. Oby do zobaczenia Kotku. - Rzuciła na jednym wydechu i wypchnęła mnie na korytarz.
Przez kilka sekund stałem bez ruchu. Próbowałem ułożyć sobie w głowie wszystko co stało się kilka chwil wcześniej. Zachowanie tych dziewczyn było co najmniej dziwne. Byłem pewny, że to jest właśnie to piętro. To mieszkanie, w którym widuję rudowłosą piękność. Dlaczego mnie oszukały? Coś było nie tak. Odwróciłem się w stronę drzwi. W tym samym momencie usłyszałem dźwięk zasuwania wszystkich zamków. Pokręciłem głową i skierowałem się w stronę wyjścia. Gdy dotarłem do mieszkania, szybko podszedłem do okna. Rozchyliłem żaluzję. Była tam! Wielka sztaluga i filigranowa, rudowłosa dziewczyna z pędzlem w ustach i rękami na piersiach, przyglądała się swojemu dziełu. Uśmiechnąłem się, kiedy zmarszczyła nos. Przeczesałem włosy dłonią, nie odrywając od Niej wzroku i wsadziłem drugą rękę do kieszeni. Przypomniałem sobie o pierścionku. Wyjąłem go i zlustrowałem go po raz kolejny. Uniosłem wzrok na nieznajomą. Nasze spojrzenia się spotkały. Tym razem jednak trwało to o wiele dłużej. Poruszyła się. Odłożyła pędzel, stanęła bliżej okna i z delikatnym uśmiechem, pomachała mi. Poczułem jak moje serce rośnie, a wnętrze wypełnia fala gorąca. Chyba od samego początku czekałem na taki gest. Banalny, cholernie prosty i mało znaczący dla wszystkich innych. Ale ja poczułem, że mój dzień będzie lepszy. Jej uśmiech skierowany tylko do mnie, rozświetlił moją twarz i rozwiał złe myśli. Odmachałem i ułożyłem dłoń na klamce z myślą otworzenia okna. Spojrzałem w dół, dosłownie na sekundę. Gdy mój wzrok powrócił do okna, Jej już tam nie było. Westchnąłem głośno i odwróciłem się powoli.
~*~
Obudził mnie przeraźliwy dźwięk telefonu. Z początku nawet nie podniosłem głowy, chowając ją pod poduszką. Kiedy jednak dzwonienie nie ustawało, leniwie oparłem się na łokciach i zaspanym wzrokiem odszukałem komórkę. Z małymi odebrałem.
- No nareszcie! - Usłyszałem niski, znajomy głos. - Chłopie, gdzie ty się podziewasz?!
- O co ci chodzi Paul? - Rzuciłem mocno zachrypniętym głosem.
- Żartujesz sobie ze mnie? Od godziny powinieneś być w studio! - Po tych słowach obudziłem się momentalnie i gwałtownie usiadłem na łóżku. Chwilę potem leżałem już na podłodze, próbując wydostać się z kołdry.
- Rany, przepraszam. Zaraz będę! - Wykrzyknąłem pędząc do łazienki. Po rozłączeniu się, wziąłem prysznic, przebrałem się i ogarnąłem w ciągu dosłownie kilku minut. To był chyba mój poranny rekord. Wybiegając z mieszkania chwyciłem za kluczyki.
Wsiadłem do auta, odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon. Modliłem się jedynie o to, by mnie nie zatrzymali. Choć przyznam, że wolałem policję niż gniew Paul'a. Byłem tak zaaferowany, by znaleźć się jak najszybciej na miejscu, że nawet nie zauważyłem jak ktoś wyskoczył tuż przed maskę mojego wozu. Zorientowałem się dopiero, kiedy usłyszałem uderzenie. Zatrzymałem się momentalnie i wyskoczyłem z samochodu. Gdy znalazłem się z przodu, moje serce stanęło. Na jezdni, tuż przede mną leżała Ona. Moja tajemnicza sąsiadka. Nachyliłem się nad Nią i spojrzałem z przerażeniem.
- Wszystko dobrze? - Spytałem głupio, patrząc jak mruży oczy. Ona jedynie pokiwała głową. - Chodź, pomogę ci. - Wyciągnąłem dłoń. Spojrzała na nią, po czym pokręciła przecząco głową. Byłem w takim szoku, że dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że po jej bladej skroni spływa strużka krwi. Uklęknąłem tuż przed dziewczyną, wyjąłem z prawej kieszeni chusteczkę, zwilżyłem ją lekko i wyciągnąłem dłoń. Rudowłosa poruszyła się niespokojnie, rozglądając na boki.
- Nie bój się. Przepraszam... Nie zauważyłem cię. - Zacząłem się tłumaczyć, próbując podejść bliżej. - Daj sobie pomóc. - Zauważyłem, że za każdym razem, gdy coś mówię, Ona patrzy na moje usta, mrużąc oczy i robiąc skupioną minę. - Jak się nazywasz? - Podniosła się gwałtownie, łapiąc za brzuch i kuląc. Wzięła kilka oddechów i prostując się, maskując ból wyraźnie wypisany na Jej twarzy, uśmiechnęła się do mnie. Nie zorientowałem się nawet, gdy zaczęła się oddalać.
- Ej, chwila! - Krzyknąłem. Żadnej reakcji. Jak gdyby mnie w ogóle nie słyszała. Olewając swoje auto, zapomniawszy kompletnie o tym, że się śpieszyłem, podbiegłem za dziewczyną. Chwyciłem Ją za nadgarstek.
- Nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Coś mogło ci się stać. - Pokręciła głową, starając się przywołać uśmiech na swoją twarz. Dopiero wtedy dokładnie się Jej przyjrzałem. Blada skóra, wypełniona tysiącem piegów. Szare, duże oczy, w których dostrzegłem wyjątkowy blask. Dopiero wtedy zorientowałem się, że tuż przede mną stoi moje Marzenie. Tylko jedno nie dawało mi spokoju. Dlaczego mi nie odpowiada? Dlaczego jeszcze nigdy nie usłyszałem Jej głosu?
"Wielu ludzi wkracza w nasze życie zupełnie przypadkowo. Niektórzy pojawiają się na kilka dni, inni niekiedy nawet tylko na kilka godzin. Nieliczni pozostają z nami na zawsze."